tak bardzo chcę zobaczyć jak śpisz

marzena

moje miasto w lusterku wstecznym

wygląda dziwnie
ludzie jak zielone patyczaki
chodzą do tyłu
zbierają swoje myśli
spuszczone powiewem wiatru
do rynsztoka
jeden taki w czerwonym kapeluszu

nie zdążył
na pasach zasłabł i zbladł

po kilku głębszych
oddechach

a może wódki
skroplonej z brudnego kołnierza marynarki
chyba wojskowej, nie wiem
on sam nie pamięta

że ta cholerna wojna

skończona swoją nieskończonością zabija

w lusterku bocznym
widziałam jego twarz
zalane tęsknotą ramiona

za pustynią Margo

daktylami w ustach pięcioletniej

Rajani

miała skórę mlecznej czekolady

szeroko otwierała oczy


stałam przy krawężniku
zamurowana lękiem

 

włożył glinę w dłonie

w kieszeni płaszcza

gniotłeś nakrętki od pocisków


wróć...

albo mnie przeklnij!

 

marzena
marzena
Wiersz · 21 kwietnia 2020
anonim