cichość...

marzena

 

 

na płótnie jak pergamin

twarz

pokryta czasem

swojego wymiaru
sprzedałeś ten obraz
handlarzowi o głębokich oczach


wyśmiał twoją miłość
wycenił na sto dukatów

palisz samotnie ostatni most
zaglądasz do szuflady
spokojnie, nic nie ubyło
twoje krawaty nadal ściskają
krtań a język niemowa
bełkocze aramejskim slangiem

dobrze mi w pieleszach kupca
oddaje moje ciało poddanym
za opłatę
klęczę pod krzyżem całuję twoje stopy


mam na imię Magdalena

 

 

 

marzena
marzena
Wiersz · 23 kwietnia 2020
anonim