~ RZEŹB OCZY BEZDOMNE
Zapomnianych upalnym Santorini latem
Bez słów rzeźb oczu bezdomnych trwała rozmowa
Niespełnionych obietnic płoszonych pieszczotą
Pośród obojętnych ludzkich istot szklanych
Pod wiecznie zielonym świata drzewostanem
W nuceniach marmurów ciszą kołysanym…
W płonących spojrzeniach ujrzawszy talizmany
Sentencji rzeźb ciała nieogarniętego słowem
Gdy w mowie jej oczu z wolna się zanurzał
Jak trzmiel smakujący wrzosu kwiatostany
W kalderze wulkanu czuł widnokrąg warg
I dłonie spragnione zagubień niedoznanych
Bezwolnie oczom obnażać szeptem dała zgodę
Jak odczarowana z ram brązu Joan D'arc
Gdy zapragnął nagą tulić źrenic opuszkami
Ni łona cudowności… ni ust nie chciała bronić
Kiedy zdążał łapczywie tajemnic skrótami
Czując jak płomienieje… łzy rozkoszy roni…
I oby żadna gwiazda nie chciała ich odsłonić
Bo zobojętniały podpalą szelest ludzi
Gdy ujrzą jej nagość w stop klatki bezruchu
I spojrzenia zachłanne… całujące skronie
Mimowolnie miast jabłka pierś podaną na dłoni
Jak lawa gorącą pośród pieszczot okruchów
⊰Ҝற$⊱……………………………………………………………… Santorini ~ 17 czerwca 'O8