piszę do ciebie list
choć jestem zmęczona i śpiąca
nie słyszę już ptaków
zasnęły
w gniazdach nakarmione sobą
nieśpiesznie oddychają
smutna jestem od miesiąca
czekając zgubiłam czułe wątki
kłębków wełny z lamy
na sweter gdy chłód ogarnie
twoje ramiona
albo czapki gdy rozboli głowa
taka na w pół przytomna
patrzę na fotografie
rysy twarzy zatroskanej rozłąką
wiem dobrze wiem
kilometry światłowodów niosą
linijki naszego ciepła
uwielbiam zasypiać
kiedy opowiadasz bajki
o gorących motylach
"ciepłych jak osiemdziesiąt
sześć stopni
spragnione piją żółwie łzy
odzyskują wolność
zakochane
w niepamięci"