Literatura

jatka na rynku w Tebach (wiersz)

Izabela Szela

biorę udział w poetyckim slamie

studenci politechniki i młode polonistki

rzucają moimi wierszami

jak mięsem

nie mam nic na swoją obronę

 

kiedy odchodzą wody rodzę na ich oczach

ostatni bez znieczulenia

 

zapada ta sama cisza jak wtedy

gdy zbiegając po schodach

w kaliskim teatrze potykam się i uderzam

głową o metalowy stopień

Kreon zmienia zdanie

głowa eksploduje

 

w jednej chwili

rodzą się wszystkie moje matki

 

siedzą przy stolikach

w oparach papierosów i taniego wina

obcinają sobie nawzajem

paznokcie u stóp

 

06.05.20


niczego sobie 1 głos
Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować i oceniać teksty
Zaloguj się Nie masz konta?   Zarejestruj się
przysłano: 7 maja 2020 (historia)

Inne teksty autora

garść ryżu
Izabela Szela
sonda uliczna
Izabela Szela
olimpia kebab
Izabela Szela
bo między nami
Izabela Szela
już się nie boję
Izabela Szela
więcej tekstów »

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką prywatności.
Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce.

Zgłoś obraźliwą treść

Uzasadnij swoje zgłoszenie.

wpisz wiadomość

współpraca