ogrody

marzena

jak pachnie bez

pytasz codziennie zdziwiony
czy zakwitły konwalie
niewinnością światła dotknięte

lekko unoszą się z wiatrem

pyłki lawendy
zeszłorocznej mięty puchem otulonej


mlecze puściły nasiona

drgają w powietrzu białą mgłą

snują leniwie nad polem


pędy winorośli weszły na płoty

zmęczone brakiem deszczu

wzdchają

jeszcze pragną


wrzosy płaczą zmartwione

smutkiem zamkniętym w

pokoju złudzeń
nie wystarczy nam sił na

wszystkie pragnienia


nie zobaczysz

jak dojrzały grusze
jabłoń skłoni gałęzie do ziemi

delikatnie obejmie prośby daremne


urodzi owoce cierpkie pełne

wzruszeń
pamiętasz ostatnią wiosnę ona

była aniołem naszym stróżem

 

moje blade palce

szukają granic istnienia

niewidzialnej duszy

 

cicho w pokrzywach

poraniona nie chce zbawienia

skomli, wielkimi oczami

patrzy przerażona

 

 

mamy swoje grządki równo

ułożone

ja pierwsza podeptałam

wschodzące ...


 

 

marzena
marzena
Wiersz · 10 maja 2020
anonim
Usunięto 5 komentarzy