Pragnę czegoś
co zabije mnie
lub uleczy
uwolni od okrucieństwa
stanów zwątpienia
szaro-szarych pośredników
co najwięcej noży wbijają
w plecy człowiecze
patrzę na moje stopy
poranione są
i miękkie
poryte kamieniami
dwie strony tego światła
a ja już nie potrafię iść
ciemności bezdrożem
pragnę czegoś
co zabije mnie
lub uleczy
co wyzwoli z nurtu
bezimiennych i beztwarzych
straceńców wszystkich sił
razem z duszą
nie wierzę w konie bez nóg
i ptaki bez skrzydeł
wóz albo przewóz
śmierć lub życie
otchłań czy skrawek raju
prędzej czy później
i tak odkryjesz datę
swojej własnej apokalipsy
proroku.