tato...list do ciebie piszę

marzena

 

 

pierwszy dotykał mnie anioł

(byłeś zajęty pracą)

 

mieszkał w kamienicy na parterze

kupił dwa piwa malował pejzaże

 

biegałam naga na połoninie

z plecaka wyciągałam kolejne dni

 

pamiętam przejażdżkę na Simsonie

niedzielny poranek kiedy

 

kamienie uderzały w uda

owady rozbijały brzuchy o lusterka

 

deszcz łez wieczorne powroty

(nieprzytomny nie widziałeś mojej twarzy)

 

zielony pokój pełen wierszy

porannych pacierzy

 

pierworodne córki

są niesprawiedliwe

 

nikt nie naznaczy drzwi

krwią baranka

 

żegnaj wieczny łowco

niespełnionych życzeń

 

nad twoim grobem stoję

liczę minuty nadal czekam

 

pragnę, każdy wieczór spełnia

ostatnie marzenie

 

 

marzena
marzena
Wiersz · 13 maja 2020
anonim