pierwszy dotykał mnie anioł
(byłeś zajęty pracą)
mieszkał w kamienicy na parterze
kupił dwa piwa malował pejzaże
biegałam naga na połoninie
z plecaka wyciągałam kolejne dni
pamiętam przejażdżkę na Simsonie
niedzielny poranek kiedy
kamienie uderzały w uda
owady rozbijały brzuchy o lusterka
deszcz łez wieczorne powroty
(nieprzytomny nie widziałeś mojej twarzy)
zielony pokój pełen wierszy
porannych pacierzy
pierworodne córki
są niesprawiedliwe
nikt nie naznaczy drzwi
krwią baranka
żegnaj wieczny łowco
niespełnionych życzeń
nad twoim grobem stoję
liczę minuty nadal czekam
pragnę, każdy wieczór spełnia
ostatnie marzenie