Kształt antyku

victor51

 

Umieszczony w korytarzach spojrzeń 
głębokich jak skały Koryntu
z wyniosłych kolumn samotności
o ustalonym porządku
wspiera się o moje oczy próbuje
sprostać oddaleniu
 
tylko nocą kiedy wzywani
trelami fletu Marsjasza 
idziemy pośród milknących cykad
i zapachu pękających szyszek
kładzie dłonie na mojej twarzy
chiton spływa z gładkich białych ramion
 
świtem zaborczy czas zabiera go
w odległą podróż do innych miast
 
na niedospanych autostradach
nieustający warkot cykad
w tawernach rzuconych w labirynt
pokłutych zaułków
zawodzi flet wśród błysku kolorów
w salach o zapachu bezużytecznej zadumy
stają kolejne postumenty dla istnień
przywracanych przez czas 
 
opadają mu ręce, w obrysie źrenic
zostaje samotna doskonałość
victor51
victor51
Wiersz · 17 maja 2020
anonim