noszę w sobie głęboko wciśnięty
kolor bzu patrzącego na zachód
twoje oczy nieśmiało pamiętam
pełne wiary, nadziei i strachu
stary kocur przychodzi na ślepo
wciąż niechętny na moją pieszczotę
bo jak ufać przebrzmiałym poetom
skoro życie odłożą na potem
mieszka we mnie wieczorna maciejka
z lawendowym mieszana zapachem
twoje usta nieśmiało pamiętam
malowane nadzieją i strachem
stary wróbel przychodzi do piachu
choć go dawno trawa przerosła
a mógł przecież jak gołąb na dachu
poudawać że jesień to wiosna
dzwonią we mnie zastępy konwalii
jakby ktoś je zielenią przestrzelił
myśmy miła tak długo czekali
aż ze strachu zabrakło nadziei