tak...po prostu

marzena

czy to prawda że raki chodzą do tyłu
pytałam uśmiechnięta gdy

wróciłeś zmęczony


szukałeś najlepszej kolacji
dla mnie
jadłam pełna świeże białe mięso
taka pełna i pewna twoich dłoni


które zawsze zapalały latarkę
gdy w nocy zbudziłam się wystraszona


mówiłeś - dobranoc kochanie
zawsze, choć zimna odpychałam

najczulsze spojrzenia


moje grzechy śpią na poduszkach
płaczesz, chowasz do szuflady
zdrady jakby miłość


z głodu oślepła spragniony dotyku
czekasz, jak upośledzony błazen
samotnie grający na scenie


dziś widzę
podwójny dzień trzy słońca
i dwa księżyce
dotykam ciepłej ziemi
ciało pozbawione złudzeń
pamięta jak


ukradłeś dla mnie sprzed szkoły

wszystkie czerwone róże
czy można kochać śmierć ból
tęsknotę
wiesz jak lubię, odpowiedz kochanie

zrozumiem, znasz mnie
wciąż widzę nadzieję

w twoich wiecznie rozbawionych oczach
których już nie mam

 

 

p.s. obiecuję zawsze uśmiechać się do

naszych dzieci
 

 

marzena
marzena
Wiersz · 26 maja 2020
anonim