WIERSZE JESIENNE - część 1
pisałem wrzesień, 2018
Do pamięci letnich wspomnień
Kim ty jesteś w mym świcie,
Niczyją ozdobą w rozłąki,
Jestem jam, jest jedyny,
Jedyny w twoje pąki.
Jam jest jedyny stworzony,
Do jednego pucharu w winie,
Tak pożądam nie w żalu,
Pożądam swój żal w dziewczynie.
I za dnia cicha spowiedź,
A za boleścią przyczyna,
I są ciche łzy moje,
Tak jest cicha dziewczyna.
Bo czekam byś przyjacielem,
Choćbyś mnie odebrała,
Byś swoim cudownym ciałem,
Chciała bez słów, mnie chciała..
Dobrym pożałuj się szczęściem,
I nieskończoną modlitwą,
Tak płyń marzeniem moim,
Bez słów płyń nie smutną.
I dzień przesłany czekaniem,
By powiedzieć żale swoje,
Wspomnę twoje jaspisy
Sny moje…
A tu jesień
Tylko te pogodne ranki przechłodnawe,
Przekolorowane ranki na jesieni,
Zapatrzone śmiało astry kolorowe,
Astry łagodne.
Łagodne kolory liści w szarym niebie,
Poszukuję ciebie nieustannie,
Te ranki kolorem są tobą wyostrzone,
Tobą zabierane.. i zachłanne.
A w miękkim pokoju jesteśmy razem,
W takt piosenek bladoniebieskich,
W van Ghog’a słoneczników przystrojone,
Da Bóg, z twej jednej pieśni.
Są zapatrzone…
A przez okienko wazon widzę ceramiczny,
Tak bym patrzył spokojnie jesiennie,
Na miły Bóg, jedną jesteś liliową,
Jedną, w wazonie.
a mnie jest wszystko jedno
Mnie nie jest wszystko jedno, gdy mi umykasz latem,
Nasycam dłoniom szczęście nie wypuszone kwiatem,
Wypuszczam słów wolności, a ty mi piszesz jedno,
Że tobie jest na zawsze już tylko wszystko jedno…
Słowami drążysz skałę, gdzież mnie i brać w strumienie,
Tak lekko płyniesz sobą, przemieniasz od niechcenia,
A arenami wolna – diabłem jam sam pozostał,
Że tobie jest na zawsze już tylko wszystko jedno…
Odkryję ciebie w jesień, wspomnimy wiosny szale,
Jak czerwień liści strofą przywrócisz barwne dale,
W obrazie wyobraźni przepływasz w strofach lata,
Że tobie jest na zawsze już tylko wszystko jedno?
do pamięci letnich wspomnień
W Kannie woda przetrwa wina,
Pijmy póki
Sny jak kluczyk
By otworzyć w przekór odrzwia
Bramy szczęścia
Do dna głuszyć..
Do leciwych wiosny marzeń
Kiedy majem
Zieleń szepce
Przybieżałem tak jak chciałaś
Nocnym srebrem
Pełnym wierszy.
Piszesz kruchą nicią wiosny
W pełni lata
I jesieni
Zagrzmi nami twa kantata
Zagrzmi czasem
Ku jesieni…
Zamglą szyby drzwi zatrzasną
Czarnym wrzosem
Zastukają
Zmienisz postać w barwy lata
W wiośnie będziesz
Perłą świata
***(Tak szukam ciebie w wysychanie wody)
Tak szukam ciebie w wysychanie wody,
W zaprawdę co mnie dosięgnęły,
O świcie twego szczęścia w zieloności,
W promyku świętym.
W nieupadającym moim piórze,
Lecz czyjeś kleksy atramentowe,
Zaprawdę – bogiem tobie powiem,
Moim amen, powiem…
Będziesz w fanaberie moje, w mojej fantazji,
Przybieranych strojnościami wzroku,
Na przekór, i na wiary przekór,
Zaprawdę…
Chodźmy prosto w mój piękna spokój.
Jakobym uderzał ostro w kanty,
W kantyczki śpiewane śniegiem,
W posłuchu pustyni wiatrem,
Ale ja wiem, nie – tyś niebem.
Bielą jest śnieg – a domy są takie proste,
Jakbym uderzył pięścią po kantach,
Jakbym bielą spojrzał w czerwoności,
Ja będę zbawiał…
Ja będą w mieszkania przekazywał,
Będę nie ubogim lecz wodą święconą,
Nie na przekór bogini Wenus,
Twoim… imionom.
Moim tobie miłości imionom.
mokre pióro
Nie jest pięknym białe i czerwone,
Ale lekko niebiesko,
Chłodem karmazynowym,
W atramenty kleksom,
Porównanie nirwany,
Piszę na lodowatym szkle,
Małe kawiarniane granie,
Ty,
Brunatnym kręgiem sam czuję,
Jestem tylko dla czarnych dziur,
Tobą pomstuję,
Sny.
Przywodzisz bym zagadał,
A ja sam zgłodniały trąbą,
Czereśniową gałązką złamany,
Sądom.
Deskom w trumny bym gadał,
W jednej purpurze jam starzec,
Mieszałem ściany połatane,
Zaprawdę.
***(I bociany odleciały)
I bociany odleciały
Hen daleko
Za horyzont -
Sierpniowego! skrzydłem wichrów
Zakluczyły:
Jesień czeka
Będę czekał kiedy wiosna,
Znów okryje
Ptakom drogę,
Kiedy kluczem swym otworzą
Wiosny życie
Gniazdem swoim
A na razie inspiracje
Jesień zbiera
Od poetów
I czasami zerknie swadnie
Wino poda
Nam na wieczór
A mnie wciąż jest żal bocianów
Szumu skrzydeł
Wolnych ptaków
Bieli woli i czerwieni
Lecz nam jesień
Darzy za to
a skruszona wena szeptem
i ja pójdę hen w jesieni
w złotych barwach
wonnych winach
na znak naszej tu przestrzeni
abym w barwach
ciebie trzymał
byś wytrwała sobą w pamięć
w aromaty
z malin z mięty
bosą spadzią twojej stopy
tak pamiętać,
i wisienką…
a w jesieni nie ulecisz
tańczysz barwą
śpiewasz w cieple,
snujesz się barwami lata…
kto mi w jesień
snuci wiersze?
Ja będę
- na motywach wiersza Paoli Finch „Ja będę”
Kiedy będziesz moim wierszem
Przytulonym w chłodzie wody
Zapamiętam strofy wiersza
Strofy kwiatów w mym ogrodzie
Tak bym sobą pamiętała
W aromatach malin z mięty
Byś smakował wiśni czary
Żółtym chabrem i wisienką
Byś położył list ostatni,
W kroplach co nie jest zmieniane,
W spadzi miodów moją stopą
Bosym miodem zaśpiewanym
Będę łykiem pierwszym z rana
Ach, co cieni i nie zbywa
Szumem dymu znad kominka
A przy którym miłość bywa
Ty co płyniesz i ulatasz
Tańczę każdą twoją chwilą
Snuję siebie w barwach lata
Abyś chwilą nie przeminął
Tak mi piszesz zielonością
W ślady moich stóp przeświętych
Chadzam z tobą piękną panią
Piękną panią byś był święty
W każdym moim słowie piszesz
Poematy łykiem wina
I uśmiechem moim lecisz
Gestem moim byś wytrzymał
Z jakich wtedy czerpać krynic
Liść upada, pada głośno,
Spójrz kolorem liści plecie,
Łzy nie straszą nutą wiosną,
Spoglądamy w bramy w jesień,
Co nam wrzesień zauroczył,
Co nam wrzesień ofiaruje,
Wirujemy razem w słowach,
Naszych miłych zanuceniach,
I pląsamy liściem złotym,
Kasztanami na ławeczkach.
Siedzę z tobą trzymam dłonie,
Patrzysz bo mnie nie odeszłaś.
W liściu tulisz usta moje,
Aby jesień w nas wygrała,
A na drugim końcu parku,
Są przepastne zim pokoje,
Więc narzucę moje ciepło
W srebrach lisów wysrebrzonych,
Chodź przejdziemy się po parku
I na wiosnę poczekamy.
Nie skryjemy dali nucąc,
Jak z szaleństwa kiedyś sami,
Co ja biegłem i ty biegłaś,
I w nie rozpacz się kochali…
Grzechem byłaś jam był zbrodnia,
Taka była z nas ta miłość.
Grzechem na cię patrzył śmiało,
A ty zbrodnią przemówiłaś,
Oczy mnie nie bolą dzisiaj,
Szukam ciebie, gdzież ta miłość…
Póki wieje ciepły wiatr
Sami byśmy wymyślili,
W jednym wietrze w jednym cichym,
W pana brata szeleścieniu,
Jeden wiatr cichutko wyśnił,
Liście pieścił i podgrywał,
Zemdlał lekko ponad siłą,
Jednym wiatrem wciąż szybował,
Skoczył przebrnął czystą szybą,
A za siódmą jasną rzeką,
Jest po szósty wzrok jedyny,
Tam za ślepą czarną rzeką,
Jest jesieni tancerz miły.
A ty idziesz i kołyszesz,
Na zygzaki w pasmach wierszy,
Bym połamał i rozciągał,
Myśli moich z twoich piersi.
W kołyszeniach na spotkanie,
W twoich biodrach wyśmienitych,
Na gałęziach dziewcząt trwanie,
Dom wyśnimy groźbą szczęścia.
Idźmy w jesień by zawołać,
Rzucić w czwarta porą roku,
Zimą jesień wiecznym chłostać,
W kołyszeniach bioderm spokój.
jesień snuje się po głowie
Lato szczodrze darzy nam
Może nigdzie nie chce odejść
Jeszcze kilka lata dnia
Nam przysporzy ciepły powiew
Złota jesień czeka w drzwiach
Dla poetów przyjdzie czas
By zanucić kolor nieba
W żaden smutek w żniwach traw
Napiszemy nowy sezon
Części drugiej złotych piór
Opowiemy znowu powieść
O ławeczkach zakochanych
Pod platanem słyszysz szept
Pani spotka znowu pana
Aby w oczy spojrzeć sny
Tak jak majem nie skrywanym
Ciepło będzie iskry skrzyć
Nie samotne bo to pani
Pani znów popłyną łzy
Słońce pada na altanę
Nie padaj mi na słońce
Ogrodem zażywaj rozkosz
Pojawiaj się natchniona
Przychodź bym bardem pozostał
Po harfie zanucenia,
Jesteś miękkim aksamitem,
Zawrócisz me natchnienia,
Spopielisz szczęścia bym mitem
Może nawet – ja to wiem,
Bo kiedy zamkniemy oczy,
W alkowy spoglądniemy,
Jest z ciebie cudowny dotyk
Właśnie z września kolorów,
Ciepłem jesteś otulonym,
Daleko czekać ciebie,
Zostaniesz w nasze rozmowy
I będziemy chłonąć ciszę
Murmurandem szczęśliwionych,
Wymówimy lekkie słowa,
Snami poszukamy chwili,
Zaczerpniemy znów od nowa.
I fantazją twoich oczu,
Poszukamy ciepła nocy,
Abym wiedział źrenic tony,
I powiekom wyśnił sen.
Tak nie wiele nam potrzeba,
Wrażeń jednych zmysłów chwili,
By liryką słońcem schlebiać,
Nami dawać jedną toń.
Jest kołyska zagubiona,
Pośród szarych dni jesiennych,
Wiklinową jest to strofa,
Razem z tobą pogubieni?
Trudno będzie nam nie tęsknić
Wypiszemy srebrem księżyca,
Poukładanym blaskiem śniegu,
Tak nie trudno napiszemy,
Wypowiemy żalem wstecz.
Potem znowu przyjdzie wiosna,
Potem lato, potem jesień,
I kapryśna zima plecie,
A po zimie wiosna trwa.
Zapalimy drwa kapryśne,
W naszym szczęścia uroczeniu,
I w kominku kaprys szczęścia,
Płoną szczęścia ognie dwa.
Bym spłomieniał wciąż dla ciebie,
A ty dla mnie ogień nocy,
Wino grzeje się przy ogniu,
Miodem czekasz na powroty.
Jeszcze może powstać wiersz
Cóż – nadchodzi czas przemyśleń -
ciepłym się owińmy wierszem,
i stukając w okna wiatrem,
strąćmy słów niechętne szczęście.
Potem będzie sen kominka,
przecież prawda może wygrać,
i nie smutna nami plucha,
w jesień wspólnie można zagrać.
Nie spisuję nic na straty,
babim latem jesteś nieustannie,
chociaż życie drepcze w miejscu,
nie pogubię twoich śladów.
Nie czekajmy chłodów zimy,
ciepłym otulmy kolorem,
cieszmy się spojrzeniem września…
w listopadzie przyjdą mrozy?
Brniemy w jesień dzień po dniu
Bym miał wiele powiedzieć,
I patrzeć [tobą] babim latem,
Szukać nieustannie gry,
Nie spisywać nic na straty.
Czekam wiele, wciąż pytam,
Życie drepcze mi po piętach,
Nie czekam ciągłych pytań,
Nie gubię sensu w nonsensach.
Bo wiesz, że mniejsza z tym,
Poczekajmy jabłoni wiosną,
Gałęziami kwiatów spadź,
Chodźmy więc majową piosnką.
Co na jesień zmienia czas?
Z lata złotych kolorów…
Przepływając w barwach września,
I z jesieni… do powrotów.
Pisz liścia kolor sen w sen,
By nie zasiąść w chłodach zimy,
Gałęziami kwiatów spadź,
Rzucić latem od jesieni.