Nie wiedzieli że umieją się zabijać

Cytra

 


przyszedł na świat jasny jak cherubin
wszechstronnie uzdolniony
ale wyszło jak wyszło
gdy kolesie zaczęli rozszerzać mu horyzonty

 

jego oczy stawały się ponure i gniewne

 

powietrze w domu robiło się coraz cięższe
przyginało plecy
twarde kurwa i miękkie mamuś na przemian


między butelkami szatańska złość i bełkot

o dziesięć lat za długo

cierpliwość odzyskiwała rozsądek

 

zabolało
dołek prokurator eksmisja i skowyt

 

zostały wszy które piły z niego nalewki
biegając mu po gaciach


nastał sterylny smutek

czy ostateczny?

Cytra
Cytra
Wiersz · 6 czerwca 2020
anonim