przyszedł na świat jasny jak cherubin
wszechstronnie uzdolniony
ale wyszło jak wyszło
gdy kolesie zaczęli rozszerzać mu horyzonty
jego oczy stawały się ponure i gniewne
powietrze w domu robiło się coraz cięższe
przyginało plecy
twarde kurwa i miękkie mamuś na przemian
między butelkami szatańska złość i bełkot
o dziesięć lat za długo
cierpliwość odzyskiwała rozsądek
zabolało
dołek prokurator eksmisja i skowyt
zostały wszy które piły z niego nalewki
biegając mu po gaciach
nastał sterylny smutek
czy ostateczny?