Kiedy solidarni staliśmy się wolni,
jedni wpadli w popłoch, drudzy,
obładowali łupami kieszenie.
Ci co poszli gorszą drogą,
uczyli się nowego języka do rozmowy z urzędnikami.
Niby prosty,
ten sam alfabet, ale dużo trzeba skorygować,
dodatkowo mimikę, oraz postawę mówiącego.
Nie wiem czy to sprawa wieku,
że coraz mniej mam pewności czy wolność jest słuszna,
skoro nie daje mi radości, wszak rozdzieliła mnie z córką.
Chociaż, na hasło przyleć, mogę trzasnąć tutaj drzwiami,
trzymając w ręku bilet.
.
Tam na wyspie świeci inne słońce,
od rana napełnia się gwarem ogród,
wnuki znowu
porysują pisakami, wszystkie zabronione miejsca
i potną ciszę terkotem samochodzików,
Lecz ja myślę jak długo dam sobie jeszcze radę.
Bariera językowa powstrzymuję mnie
przed emigracją na stałe.
Wracam do domu, nie licząc na lepsze.
Nawet gdy tylko pijacy, złodziejaszki, komornicy
wyjdą mi naprzeciw, uśmiechnę się ufnie.
A słońce przywita mnie ciepło
po polsku.