wracam jak kot wygrzana
w życzliwych promieniach spojrzeń
w oknie samolotu przesuwa się niebo
nie dosięgam ziemi nawet myślą
(czuję się jak w mydelniczce)
rozmyta niepewna bez gruntu pod nogami
oddala się śpiew porannych ptaków
pomieszany z gwarem dzieci
myślę o pustce o braku oddechu
o przyczynie wszystkiego
o starym człowieku który nie wie
gdzie wylądować ostatecznie
dyskretnie
odpinam pas bezpieczeństwa