Czniam wasz z honorariów grosik!
Jednak kornie chcę was prosić:
wydrukujcie mój limeryk,
zamiar bowiem mam ja szczery,
gminnym wieszczem się ogłosić.
Wtedy sen się złoty ziści:
wdzieję wianek z lauru liści,
aureola sławy błyśnie,
ponad głową mą zawiśnie.
Inni zdechną od zawiści.
Mogę zresztą być kimś innym,
niekoniecznie w skali gminnej...
Z moim wdziękiem i talentem,
to właściwie obojętne:
laureat, idol czy święty...
Niech się ziści złota złuda,
niechże się nareszcie uda
włożyć wieniec z liści bobka
na mą glacę, oraz spotkać
– choćby była brzydka, ruda –
ukochaną Panią Sławę.
Mógłbym dla niej wtedy nawet
zstąpić w samą czeluść piekła,
byle tylko tak mi rzekła:
„Ave, mój Cezarze, Ave!”
I pod tryumfalnym łukiem,
by mnie wiodła z werbli hukiem,
wśród wiwatów i oklasków,
pośród rac cudnego blasku,
podszytych czarcim pomrukiem:
„Publiczyłeś swoją japę,
przemykając się na gapę
poprzez życia swego chałę.
Hołd ci składam, głoszę chwałę,
na godzinę przed zawałem.”
kogo co? komu i dlaczego?
marne marne :-))
na godzinę przed zawałem.”/ dobre :-))