z nieba jak garniec miodu podgrzany w słonecznym kotle żar spływa w dół lepkim potem kolejne koszule mokre poci się pierś i dupa co za cholerny upał wiem nie obrażę się wcale powiecie idiota skończony na głowę zaliczył upadek kto w takim zabójczym upale chce pisać o kalesonach? w dodatku jeszcze balladę no właśnie proszę pana to znowu jakaś reklama? wyjaśnię sprawę w dwóch słowach i dalej z wierszem pojadę a póki gorąca głowa muszę rozpocząć balladę trzy razy księżyc obrócił się złoty... o nie! to plagiat będą kłopoty może więc? na niebie wzeszedł miesiąc blady... księżyc pasuje do ballady powietrze gęste jak zupa co za cholerny upał już taka natura człowieka choć jeszcze niedawno przeklinał i marzył o wiośnie o lecie choć na upały wciąż czekał to teraz w głowie mu zima a nawet mu się plecie krajobraz lodem przeszklony na głowie czapka na tyłku cieplutkie kalesony i wiem ten atrybut męskości klasyczny bawełniany coraz rzadziej już gości w menu garderobianym teraz rajstopy męskie na półce leżą w szafie rajstopy?! jakoś z męskością powiązać ich nie potrafię przeminie lato i jesień świat z zimą białą i chłodną w czasie miłosnych uniesień zdarzy się spodnie opadną ja już się wtedy nie speszę i nie zawstydzę się nagle z dumą ci powiem kochanie to moje ineksprymable |
|
_________________ Jerzy Edmund Alchemik |
miło się czytało, pozdrawiam
Łatwo tak mówić o penetrowaniu z maseczką na facjacie.
O kochaniu mam sporo wierszy, Marzeno, ale administracja uważa moje pisanie za przeżytek. Trochę w tym prawdy, bowiem wyrastałem na romantyzmie.
Jednak zdobywałem kolejne stopnie w poezji, ucząc się ich i pochłaniając.
Teraz mogę pisać i tak i tak i inaczej.
To kwestia mojego wyboru.