Odtwarzanie

Jerzy Edmund Alchemik

Zgrzytam w winylu.

Stara, zdarta płyta o moim kochaniu, a może

nienawiści mojej.

Mam pełno jej rowków tuż pod paznokciami.

To raczej nie żałoba,

choć grób już wykopałem.

 

Bo, weźmy takie mosty.

Łączą, a jednak, także sprytnie rozdzielają,

gdy nie postawisz stopy.

 

Zawracam w cieniu miasta i ślepych kamienic.

Rozgryzam czas jak orzech, lecz połknąłem jądro.

W związku z tym słów mi zbrakło,

by stworzyć nagrobek.

 

Tu leży...

 

Ale dół jest pusty, brzuch pełny.

Na zegarze ratusza, któraś tam popółnocna godzina.

W komórce czas się zatrzymał

i brak nowych wiadomości.

 

Wracam do zdzierania, choć płyta jedyna,

a obuwie, gdy zechcę, mogę wymienić.

Na gorsze.

 

25 czerwca 2020

 

Jerzy Edmund Alchemik
Jerzy Edmund Alchemik
Wiersz · 25 czerwca 2020
anonim