666 (wiersz)
Jerzy Edmund Alchemik
Nie rozpaczaj, przecież to niczyja wina.
Wina nalej, bo rozluźnia obyczaje.
Świnka ze mnie, może świnia, ale trzymam
cześć blondynek i ich honor. Teraz polej!
Kawę?! Przecież nie mam kaca! Wybacz! Kocham!
Chyba. Po swojemu, odwracając lustra.
Ta za taflą zbytnio mi się nie podoba.
Czy już szósta? Muszę pędzić. Masz całusa.
Nie, nie pytaj, gdzie mnie nosi wieczorami.
Może... muszę twarz zanurzyć w swą poduszkę.
Lub odtańczyć coś na stole, ale z nami...
koniec. Przecież. Znów spotkamy się przed szóstą.
niczego sobie
1 głos
1 osoba ma ten tekst w ulubionych
Usunięto 1 komentarz
przysłano:
25 czerwca 2020
(historia)
przysłał
Jerzy Edmund Alchemik –
25 czerwca 2020, 23:38
Zaloguj się Nie masz konta? Zarejestruj się
Wiosna i lato, dwie pory roku kiedy rodzi się w człowieku najwięcej pożądania. Dziwna jest ta przyroda. Cóż przecież wiemy kto stworzył człowieka, chyba nie pochodzimy od małpy?
A może? ;-))
Ładny wierszyk.