i może wystarczy ta łączka by zainicjować morze
rozbuchanych fal i poskramianych bałwanów
co tam łoże nie spać nam przecież i tak nie wystarczy
pościeli żeby wysypiać tej najkrótszej nocy nie chcemy
śnienia wtulania się w siebie w konwalie też za mało
przeskakując przez ogień przejdźmy do falowania
smakowania ciał obłych i niebieskich kiedy wianek wity
z kwietnej paproci odpłynie otchłannie za horyzont nocny
prawem przyciągania napoczniemy kolejny dzień
nie za skinieniem księżyca i jego przypływów
choć może to sprawka Kupały i Leszego który porzucił
w borze opadłych z sił pobierzemy moce od słońca
zaczniemy karmić się światłem upałem i wzajemnym widokiem
nie wiem co ujrzałaś we mnie lecz ja rozpalam bliźniacze
wulkany zanurzam w studni albo przez puszczę puszczam się
na spotkanie z wciąż nierozpoznanym a tak potrzebnym