po burzy

marzena

 

w moim domu upiorne duchy
urządzają wodospad, usypiają czujność
przyzwyczajona do jazdy na wyścigach z końmi

przysiadłam na progu pijąc słodkie wino


wypełniona, szeleszczącym deszczem
bańkami powietrza
dotykam zmąconej wody, fontanny włosów anielicy
zasypiam
pod chłodnym dachem


….


twoje nagie stopy dotykają mokrej ziemi
ciepło zatrzymuje się na kostkach
wibracje konarów drzew otworzyły pierwszy strumień słów,

tak to właśnie usta
przetworzyły dotyk stykających się wzajemnie palców,

które ściskają między opuszkami pyłki kurzu
granulki powietrza, oddechów
siedzących obok ludzi


myśli rozmasują ramiona, pobudzą słuch
zobacz jak zwykły język uderzając o podniebienie
podnieci zmysł powonienia, więc poczuję

pierwsze słowa które wyszły z bosych
nóg

 

….

 

psy leniwie spoglądają na ściany pełne jedwabnych pajęczyn
mnóstwo w nich życia
drży zaplątane w polimerach rozłożonych po kątach
w kokonie spokojnie czekam na swoją kolej
już nie krzyczę

 

 

- Nie miej złudzeń: aniołem nie jestem

 

- właśnie, dlatego nie boję się pająków

 

 

marzena
marzena
Wiersz · 28 czerwca 2020
anonim
Usunięto 2 komentarze