byt w niebycie

marzena

 

kolejne znamię pokrywa twarz

uparcie zmienia kształt kącików ust


mogłabym nimi wycierać stół

albo uśmiechać się jak Joker


tylko do siebie
jest też strach, w powiekach opadających

ciężko na tęczówki
przylegają nadmiernie aż suche kanały łez

marszczą bólem każde trzepnięcie rzęs
więc nie mrugam okiem do słońca, nie unoszę wysoko brwi

mam jeszcze natarczywość ust

 

 

 

marzena
marzena
Wiersz · 29 czerwca 2020
anonim
Usunięto 1 komentarz