o świcie budzę jeszcze śpiące ptaki
dorastam ale nie wiem
czy w źródle nadal płynie woda
który potok napełni rzekę
ryby pływają brzuchami do góry
pęcznieją od gazów
niby życie, bo płynie
na schodach zostawiam swoje ślady
otwarte drzwi zapraszają głodne konie
niby wolne a jednak uprząż
dławi
bat wspomaga bieg
patrzysz na moje ręce niepewne palce
naprawiam płot
kot mrugnie okiem, zadowolony
spotykam pierwszą miłość ze szkoły
ale jej nie odwiedzam
jak wszystkich, których nie odwiedzam
spóźniony