letnie przesilenie

marzena

 

zmarł tato mojego
przyjaciela, pamiętam jego rubaszny

uśmiech i duże dłonie

wczoraj na wsi pochowali dwóch pijaczków

w upale zbierali jagody
moje paznokcie w kolorze soczystej wiśni
nagle krwawią


łzy wypełniają kałuże, wycieram koszulą

dojrzałe napuchnięte czerwienią owoce

 

nie jem jagód

chyba się ich boję, są takie czarne

 

życie może odmienić jedna chwila

lub jedno lato

 

….


dobrych chwil nigdy nie jest za dużo
tego lata burze są złowieszcze


między zwrotnikami czas kobiet pachnie bawełną

przeplatają wikliną kosze pełne owoców

drzewa manchineeli 

 

deszcz nie wypłucze 

nadmiaru słońca w zenicie, czas jest uniwersalny

przegrzanie latem zabija wszystkie uczucia


 

 

Oceń ten tekst
marzena
marzena
Wiersz · 2 lipca 2020
anonim