Spóźnieni. Baja druga.

Cytra

 


Pleć pleciugo, niech to będzie baja długa,

inna w temacie i stylu.

Przemyślane słowa, oby już nigdy nie stały się pochodniami.

Bo to prawda, że sięgałam czasem po pożar

i trzymałam go w ręce aż stawał się węglem.

Czy to coś złego?


 

W pewnej bibliotece przy stole siedziało dwóch starszych poetów.

Jeden powiedział do drugiego - lata lecą a my - co?

Tomiki wydają nawet gęsi, znane z niskich lotów.

Dosyć sapania przy pisaniu epitafium, spania przy trumnie.

Hamuj - mówi pierwszy.

Wiosną ożywi się wena, ptak głośniej zaśpiewa i wszystkie złe

nowiny świata zagłuszy. To będzie nasz czas.

 

Zazieleniły się drzewa i poeci ruszyli utartym szlakiem

na podbój pisarskiego świata. W ścisku drogę torowali

łokciami, między najeżonymi młodzieńcami,

panienkami prezentującymi astralne ciała.

Plątali się ze swoimi tekstami wypatrując drogi do sukcesu.

Lecz ich języki tarły słowa jak suche liście.

Sypali je na wiatr,

a ten niósł je jak stare śmieci.

 

Ideoldzy pyskaci - to my?

Słyszysz - spytał drugi poeta, czy mam omam słuchowy?

To z małości, wystarczyło głośno zło nazwać złem.

Czas nam do domu wracać - odpowiedział pierwszy.

Wystarczy nam księżyc na strychu i słońce w altanie.

I odeszli w sen za snami,

gdzie świata już nie było, a tu zostały ich ślady

w niezgrabnych tekstach.

 

Cytra
Cytra
Wiersz · 7 lipca 2020
anonim