Kiedy przyszli moja matka miała usta
czarne od jagód z tej spiżarni której
sekrety zostały tam już na zawsze
Potem dymiący pociąg i obcy świat
przykryty szarymi prześcieradłami śniegu
umykający przez wąskie szpary
pod pustym niebem gdzie żeglowały tylko obłoki
Wąska prycza i młodość która
nie miała czego pamiętać
bo nic nie zdążyło się przydarzyć
tylko jęk pił w głuchej przestrzeni
i niespodziewany zaśpiew harmonii
kwiat wpięty we włosy a nawet śmiech
bo na widok chłopca który prał
zdjętą z pleców koszulę
rozlała się woda niesiona wiadrami
Sny o nim i o spiżarni pełnej słoików
i cichy płacz nad ranem jak deszcz
za ścianą bez okien
i nieśmiałe promienie porannego słońca
a pod nimi jak w pąku
uparte czekanie
Dziękuję, że napisałeś ten wiersz.