Beduini okazują wdzięczność karmiąc,
wpychają do ust ryż zagnieciony z jagnięciną
częstują arabską kawą.
kobiety noszą wodę, dźwigają na ramionach
brunatne bąble, plastikowe wiadra
z podniesioną głową idą do swoich namiotów
boso przez pustynny żwir, ocierający
twarde pięty
wiecznie głodne niezaspokojone
dzieci, otwierają niezamknięte usta
zwilżone miękną wypowiadając pierwsze słowa
matki piją mokre sny z ich podkurczonych palców
wanna napełniona ciepłą wodą zaprasza do raju
zbawienna sól wygoi powstałe rany
w sieni stoi wiadro pełne życia
lecz ona zwija zakrwawione prześcieradła
myje obolałe biodra
jakby znów czekała
nikt nie słyszy, tylko podkurczone małe palce
starają się wydostać
a niezamknięte usta
ostatni raz posmakować jej piersi