to katastrofy wolności
i zawzięty ślepy bój w polityce
subkultura wirus dyskont
człowiek na nic nie ma wpływu
grzebie w błocie obietnic
i trwa w bezpiecznej nadziei
aż krok po kroku teraźniejszość
da stopom wąskie oparcie
na ulicach pleni się obłęd
walczy krytyczna chwila
za często głowę wznosi anarchia
kiedy spokój potrzebny w narodzie
zmęczeni wygrani przegrani
a już w Unii na nowy bój wiodą
czy będzie kiedyś zgodnie
uwierzyłam że tak się stanie
ale czy nie za lekkomyślnie
dlaczego najtwardsi garbią się
jakby czekali na cios