Ot, przyziemność czasami
dopada
Czekamy na deszcz, a ja jestem mokra
roztopiona od złudzeń
Gdybym to miała być zabawką
szukałabym nowej poszewki
wiesz, na małego jaśka
miękka, wypełniona wełną
od szczęśliwych owiec
Kiedy kolejne gorączkowe noce
wypłuczą z nas wszystkie jutra
- ty pytasz obojętnie, czy wichrowe wzgórza, są
nieosiągalne
ile zniszczeń dokonają kolejne
ulewy.
Będziemy zbierać okruchy mąki i wody do glinianych
naczyń, kruchych jak nasze
ostatnie kolacje
przyjaciół żegnanych
w pośpiechu
trwać kiedy burze zrywają
okna i dachy.
chleb ma zawsze smak dłoni
które wyrabiają ciasto
tak samo kruszy się
kiedy braknie wody.
Nazwij mnie deszczem
marzena
marzena
Wiersz
·
20 lipca 2020
-
Konrad KoperCiekawe...
-
Kazimierz SiłuchFajne metafory.