Kula odbija, od lewej do prawej
wahadło
ziemia robi obrót
wracasz do początku, po cóż
krzykiem rozrywasz łono
pozwól mu zapomnieć, zagoić
uczysz się chodzić, rankiem
na pierwszym schodku upadasz
znów po czworakach wracasz
do początku, po cóż
***
bo jeśli wojny mają nas zjednoczyć
niech będą trzy, zimna długa, nieposkromiona
noc z niewinnością dziecka
kruszy mury
bo jeśli kule mają nas zbijać
niech spadnie deszcz
matki mają nadal rodzić
niech będzie ból
plagi szukają ofiar
dziś ja
jutro ty
świnie kwiczą
kiedy rzeź przybiera
kształt mamony
liczymy dni, brakuje lat
przyszłość już rozlicza
w ogrodach łzy
w pałacach psy
W żółtych płomieniach liści brzoza dopala się ślicznie
Grudzień ucieka za grudniem, styczeń mi stuka za styczniem
Wśród ptaków wielkie poruszenie, ci odlatują, ci zostają
Na łące stoją jak na scenie, czy też przeżyją, czy dotrwają
Grudzień ucieka za grudniem, styczeń mi stuka za styczniem
Wśród ptaków wielkie poruszenie, ci odlatują, ci zostają
Na łące stoją jak na scenie, czy też przeżyją, czy dotrwają
w oparach krążki białe
szczypią przypieczone, bulgoczą
oczka
nad ciepłym rosołem
niedzielnym, rozmawiasz z miską
w niebieskie wzory
zaśnij
snem dziecka
niedopieszczony