z zaklejonymi oczami
prądem pod prąd
kiedy chleb łamie nadmiar
a nadmiar dzieli się chlebem
przez śmietniki sytych
jeszcze tak jest
kawa pachnie nad stołem
na wjeździe do miasta
słońce odbija się od szyb w samochodach
jak łusek pełzającego smoka
tysiące szeptów
klaksony opowiadają bezruch
zbyt daleko stąd
pasożyty pasożytów
węgiel ropa i stringi na dupie słonia