słoiczki, niech się gotują
słoiczki, niech się studzą
żyć się chce
po pajęczynie idę, w stanie
wskazującym
dom, bose ślady a może piach
który przyniosły konie
czyżbym spał w stajni
pił z poidła wodę
sianem wycieram zmęczone
oczy, źrebię szukało całą noc
matki
jestem ojcem, przygarniam
sowy.
Dzisiaj już nic
nie goni, może wiatr który
chciałbym złapać za włosy
głowa schowana pod liściem
to ja
młynarz bez mąki
zjadłbym słodką wiśnię
pestkę wypluję do rzeki
a niech płynie
wróci, do pustej karafki
po winie
upiekę
najlepszy tort z makiem
lubisz kiedy mam dłonie
pełne wiśni
Tylko czy na pewno by tak powiedział?
Mój ojciec mówi gwarą jakąś. A tak na prawdę to niewiele mówi.