za każdym razem

marzena

 

głaszcz nagląc dłonie

martwe znów przyszło
zje ostatnią kolację
stygnie

za każdym razem
otwierasz inaczej
nie bez znaczenia pobudzamy
się 


czy to ten czas
twoje pole

zaorane morgi
pokazują korzenie, nie bez znaczenia
milknę, udaję
gram ostatnia

w teatrze pantomimy
ciało jest pożyczone

***


widzę 
suche pióra zarys wnętrza
pazur spłaszczony
nikt nie podnosi 

ptaku, stoję obok
obca kobieta mierzy moje czoło
krew niewidoczna ciepła rozmawia
nie rozmywa
sztuczne światło

nie wiem ptaku
dlaczego jeszcze oddycham

 

marzena
marzena
Wiersz · 28 lipca 2020
anonim