w sadzie

marzena

dzikość jabłek przechodzi w stan skupienia
kształt kobiety
smak
zostaje w ustach

nadgryzione z lekkim nalotem
bólu
bez pestek szczypią

 

 


w słonecznikach tatuaże liści
duże ramiona dziewczyny

powab fioletu powiek
zamyka chmurom dostęp

do szczytów, już
rozgrzane nasiona wyłusku

plącząc haniebnie
długie płowe włosy

biodra pulsują w cieniu zbóż
będzie wniebowstąpienie
po grubych udach uderzy

dzwon

na trwogę

jakby jesteś
jedną z wielu
odwracających głowę do słońca
nawet w cieniu pełna miodu
ostra

 

- Jeszcze kilka, kilkanaście lat temu rwałbym Cię

jak najlepsze czereśnie!

- Ckliwa ta szczerość, miła i schlebia

lecz nic nie zmienia.

 

marzena
marzena
Wiersz · 29 lipca 2020
anonim
  • marzena
    Yaro, dziękuję. Kiedy napiszę, że jestem zaspokojona? ;-)

    · Zgłoś · 4 lata