NIc ponad

marzena

 

do palców nie dopływa
krew
uderzając niżej

rozrywa sierpniowy wieczór

ciszę przerwał stróż
otworzył bramy
kościoły i knajpki


swojsko i strach
na schodach śpią zmęczone
dni sierpniowe
miejskie takie własne
golemy proszące o modlitwy
czarny wpienień katedry drży
pod stopami


czarne grochy z sukienki
wysypały się do twojej głowy
miasto zaprasza i żegna

nadal jesteś sierpniowy
zagubiony w wieńcach kaplic

patrzymy razem na kwiaty
przy pomniku Pawła

sierpniowi bez siebie
znaczymy więcej


a gdybym był poetą
to co byś powiedziała
perseidy ofiarował
czy coś byś przeciw miała

chciałabym chciała
chciałabym chciała


a gdybym pisał wiersze
dotykał twego ciała
czy mógłbym na kolanach
czy coś byś przeciw miała

chciałabym chciała
chciałabym chciała



w klatce 
queer sierpniowy
tęczowy blask

jestem ponad miastem

nie boję się biec

pójdę gdzie tylko chce



 

 

marzena
marzena
Wiersz · 13 sierpnia 2020
anonim