znudzona prosisz
zbuduj nam chatkę
zapracujemy na dom
dom nasz zasiedlimy w oknach
bezdomny w miłości pokoleń
bezdomna ty a ja koszula
i kawał okna, no bo przecież przez nie
gwiaździste niebo jest od ciebie
które posieję,
bez limitu
bezdomna jest nasza tęsknota
a garścią marzenie podrzucę
na pierwsze w stokrotkach spotkanie
i nie będę chował dłoni skrycie pod stolikiem
kiedy położymy obok bukieciku stokrotek
buduję dom a jakie są pierwsze nasze listki
gdy wypatruję myśli o tobie
i myśląc by nie zamarznąć setką
staram się jak dobry Ojciec
bez limitu
i mi posiwiało w głowie –
jak powiedziałaś, tysiącem listów
które są poezją – proszę ja, bo nasza jest poezja
i może kiedyś będą wszyscy ją czytać?
a może znudzona poprosisz
nawet mnie nie czytając?
powiesz setki a może
tysiące razy –
tylko pocałuj?
i dom i dywan a zamiast firanek
pajęczym słowem w otwartych oczach
jestem
w otwartych nad nami izbą w ten kominek
odpędzić i podgrzać dłonie –
i kiedy przyjdzie noc
i kiedy spędzi z nami razem godziny, kiedy na dworze chłód
i kiedy będziemy czytać siebie
poogląda – bo kto wie z naszych
wierszy w ogorzałe
strofy
a tobie zawsze niech będzie, że oglądasz
i pochylimy się nad sobą
w ogrzane dłonie
i jak my kiedyś bezdomni
bo bezdomna ty i bezdomny ja
znudzeni - niech noc
na nas spogląda i domowo
szepcze
jedno …
pocałuj …
19 sierpnia, 2020
Andrzej Feret