znudzona prosisz zbuduj nam chatkę

Andrzej Feret

znudzona prosisz
zbuduj nam chatkę

 

zapracujemy na dom

dom nasz zasiedlimy w oknach

bezdomny w miłości pokoleń

bezdomna ty a ja koszula

i kawał okna, no bo przecież przez nie

gwiaździste niebo jest od ciebie

które posieję,

bez limitu

bezdomna jest nasza tęsknota

a garścią marzenie podrzucę

na pierwsze w stokrotkach spotkanie

i nie będę chował dłoni skrycie pod stolikiem

kiedy położymy obok bukieciku stokrotek

 

buduję dom a jakie są pierwsze nasze listki

gdy wypatruję myśli o tobie

i myśląc by nie zamarznąć setką

staram się jak dobry Ojciec

 

bez limitu

i mi posiwiało w głowie –

jak powiedziałaś, tysiącem listów

które są poezją – proszę ja, bo nasza jest poezja

i może kiedyś będą wszyscy ją czytać?

 

a może znudzona poprosisz

nawet mnie nie czytając?

powiesz setki a może

tysiące razy – 

tylko pocałuj?

 

i dom i dywan a zamiast firanek

pajęczym słowem w otwartych oczach

jestem

w otwartych nad nami izbą w ten kominek

odpędzić i podgrzać dłonie –

i kiedy przyjdzie noc

i kiedy spędzi z nami razem godziny, kiedy na dworze chłód

i kiedy będziemy czytać siebie

poogląda – bo kto wie z naszych

wierszy w ogorzałe

strofy

 

a tobie zawsze niech będzie, że oglądasz

i pochylimy się nad sobą

w ogrzane dłonie

i jak my kiedyś bezdomni

bo bezdomna ty i bezdomny ja

znudzeni - niech noc

na nas spogląda i domowo

szepcze

jedno …

pocałuj …

 

19 sierpnia, 2020

Andrzej Feret

 

Andrzej Feret
Andrzej Feret
Wiersz · 19 sierpnia 2020