jeszcze pachną
rozgrzane motyle, werbeny
chciałyby oddać ciepło
zanim zasną
śnisz, czy wstajesz
bo już ranek,
nie wiem
czy tylko jesień żegna lato
czy ja odchodzę
zapominając o istnieniu
czterech pór roku dacie urodzenia i
świerszczach które
nareszcie mówią
prawdę
- głupia ta szaruga, wieczne żale skomlenie
szukanie jabłek
zgniłe leżą w sadzie
bez szansy
na szarlotkę
jedz, w życiu mało co pachnie pieczonym
jabłkiem
*********
podaruj mi siebie
jesienią
pozwól o niej zapomnieć
jeszcze tli się letnie
popołudnie
dni będą krótkie
wieczory wypełnią
chłodem
nasze szuflady szafy
których nie otwieramy
obawiając się wspomnień
może spojrzę na twoją
fotografię na uśmiech
jeszcze pachną
rozgrzane motyle,
werbeny
chciałyby oddać ciepło
zanim zasną
na stole skórki od
jabłek
wyschły, proszę
zostaw je na parapecie
zrobię herbatę z
cynamonem
śnisz, czy wstajesz
bo już ranek, a ja wciąż
nie wiem
czy tylko jesień
żegna lato
czy ja odchodzę
zapominając o istnieniu
czterech pór roku
dacie urodzenia i
świerszczach które
nareszcie mówią
prawdę
- głupia ta szaruga,
wieczne żale skomlenie
szukanie jabłek
zgniłe leżą w sadzie
bez szansy
na szarlotkę
jestem twoim cukrem
jeszcze pachną
rozgrzane motyle,
werbeny
chciałyby oddać ciepło
zanim zasną
i figura świerszcza
reszta jest wtórna: jesień, przemijanie
a lato jeszcze trwa
A szkoda, mówiłaś przecież, że będą dobre ;-)
będą, poczekaj... ;-)