Cytra miała nerwy jak struny maksymalnie naprężone,
i głos wydawała jeszcze okazały. W poprzednich odcinkach
znawcy często je szarpali lubując się jej krzykiem.
Cytra nie ma o to żalu, przynajmniej nie była samotna.
Serial jej pobytów na "poemie" stawał się nudną dłużyzną.
W każdym odcinku trafiała na mur z którym, albo gadała, albo
waliła głową. Kiepskie satyry bywały czasem jak atomowe testy.
Może to Pan powołał ją na bunt?
Czy wyda swoje utwory, by je omawiali szeroko?
Tego jeszcze nie wie nawet jej wewnętrzny głos.
Wciąż pamięta jak próby pisania zaczynały się
od jednego słowa "kot"
dodawała wtedy "beł + kot" czy jakoś tak
i długo się wpatrywała.
Kiedyś schowała notatnik do szuflady nie zważając, że przycina
ogon kotu. Kot szalał wywołując przykry ciąg dalszy na portalu.
Po dłuższym czasie gdy wyjęła notatnik, zauważyła że coś zaszło
w szufladzie.
Słowo kot było już zamazane, tylko sierść świadczyła
że tam był.
Zmrużyła oczy uśmiechając się zadowolona i napisała:
zamknij na zawsze oczy kocie, wolno mi chcieć pisać.
Długopis krwią kocią czerwony, tortury okrutne układał,
języki złośliwe chcąc obcinać.
I wtedy po raz pierwszy zamruczał jak przyjaciel.
Cały czas siedział tu przyczajony.
Od tamtego czasu
kot wiedział, że z Cytrą trzeba jak z jajkiem.