pragnę karcić ranę gdy krwi zabraknie i kość gdy zabierają ciało

Andrzej Feret

pragnę karcić ranę gdy krwi zabraknie

i kość gdy zabierają ciało

 

przychodzę w zamyśleniu

i odpoczywam

bez traumy w starciu

gdy ty pragniesz zesłać siłę

na wypadek gdyby zabrakło

a frasunek nie chodzi bez celu i krąży

więc ciśnij uśmiech w oczy niech się rozejdzie

w ufność niepokój kiedy świat się skończy

 

bo gdy myślę zawsze o tobie nie dajesz mi spokoju

że szukanie wczorajszego dnia

nie przesuwa źrenic i oczu na wiarę

miłość i nadzieję gdy goniąc po świecie

jestem zmęczony widząc twarze bez wdzięku

w monotonny rytm

 

nieciekawie ospałe krajobrazy

pośród drewnianych kościołów

gdy my za ręce

 

i przytuleni do swoich marzeń

gdy tyle pragnień

zostało wyrzuconych

i kiedy zawsze byłem zdania i pewien siebie

że drobny spacer co zawsze chroni od zła

jak parasol który chodzi za nami co w sto razy

będę powtarzał za tobą

i pytał

co nosisz dla siebie?

kiedy w zamyśleniu miłosnym

jak nazwać to co zostało

skończone głupią formą wiary

w istnienie świata dla naiwnych

i tumanów i czy wtedy

powiesz mi sto razy i ja powtarzał będę

każdy raz za tobą że kochasz a strzyżenie

duszy w drewnianych kościołach do nas nie należy

 

jeszcze mam pytanie ile dni przed nami

skarcę jak te wczorajsze kiedy nas nie było

razem na drobnym spacerze

a tyle pragnień zostało wyrzuconych

przez proroków wspólnej wiary

i nadzieja moja już tylko dla ciebie

bo kiedy świat się skończy

ciśniesz uśmiech w oczy niech się rozejdzie

 

6 września, 2020

Andrzej Feret

 

Andrzej Feret
Andrzej Feret
Wiersz · 6 września 2020