Toledo

victor51

W cieniu katedry, leżącej jak wielki
kamienny krąg pośród ciasnych 
uliczek Toledo, wciąż wisi 
swąd dymu wizygockich ognisk 
i woń szafranu, zmieszana z kroplami 
łez kwitnących dziewcząt Orientu,
choć one dawno już stąd odeszły. 

 

Nie rządzą tu prawa fizyki, 
słabnie tu grawitacja, a przechodnie, 
ci, którzy właśnie wypili espresso 
i ci, którzy myślą o krótkiej chwili 
spędzonej razem w hotelu, i ci, którzy czekają 
na wieści z odległych wojen, unoszą się, 
wciąż bardziej i bardziej wysmukli.
 
To tutaj żył przybyły z obcych stron El Greco.

 

Widzę jak stoi, wyciąga ręce 
i błaga o sprawiedliwość. 
Anioł zawisł nad nim i rozdaje płótna, 
nagie ciała kobiet i mężczyzn 
przykrywając kolorami tęczy. 

 

Zuchwały wiatr przebiega 
nad dachami, szarpiąc ponure niebo 

i ostatecznie odzierając 
katedrę z cienia, a oleandry, 
jak uważni świadkowie, patrzą 
różowymi kwiatami i wytrwale 
dzielą się słodkim zapachem. 

 

victor51
victor51
Wiersz · 7 września 2020
anonim