Mój upór pisania subtelnych wierszy
to porażka, dobre i to, że nie ustaję
bo wiem. że przegranych bolą zgarbione plecy,
kopią kamienie. Wzrasta ilość zachorowań
/na głowę/.
Wszyscy patrzą na Warszawę.
Ubieram ją w pierwiastek prawdy, niech
wstydzi się swoich urzędowych władz.
Wielu należałoby wykąpać w Wiślanej borowinie.
Podobnie Gdańsk.
Tam znowu krzyżactwo oszukuje czas.
A dalej, jeszcze dalej, obce wojska zaciężne,
pełnią ważną rolę, tak mówią.
Módl się za nami św. Boża Rodzicielko.
Na betonowych rynkach miast, rozsiadł się
wzgardliwy ład, a za nim jest pustka.
Sztućce dla sztuki i uliczne dziwowiska.
Półnaga kobieta z pejczem w ręce
wyprowadza na smyczy męskich durni
równość! krzyczą.
Najgłośniej tam gdzie z kościołów słychać
plebejski śpiew:
Bądź błogosławiona Pani pełna łask.
Nie daj nam zwariować.