gdzie ty Stasieńku
chowasz drżące rączki
- mama czapką zakrywa moje oczy
nie słyszę uderzeń cegły
wirują jak liście
jesienny pożółkły wiatr rozwiewa
drobiny spalonych włosów
błyszczą jak Perseidy
widzisz Matuś
nie odchodź od swoich
nie tak karaj ich pokątne grzechy
gdybyś Stasiu tak się nie
upierał
przestał winić siebie napisał
mniej wierszy
słowa ranią
szybko
przychodzą nocą do
ciemnej piwnicy
tylko jesień nieśpieszna
schowana w strąkach
myśl
oddycha
nie pozwól mi umrzeć
nie dzisiaj
***
nigdy nie uderzył jej w twarz
oczy pieką od światła
przeciska się przez jego palce
smuga czerwonego wina
rozlana na stole
rezolutna plama materializuje
milczenie
zbywasz
rano wrzuciła pamięć
do worka, od
brownie rozpuszcza wątpliwości
taka malinowa z chmurką biegnie ulicą
ptaki otwierają gniazda
ramiona wciąż
wykrzywione skurczem
wrony przestały wysiadywać młode
milkną kiedy
sine ślady pokładają trawy
na jej wątłe ciało
Madziu, czas odejść
Wkrótce odejdę w dalekie
strony
jak sucha trawa, zwiędły liść
rzucony…
- Staszku gdzie ty chcesz
pójść?
- Madziu nie mówi się: gdzie,
tylko: dokąd.
Znalazłem tu coś dla siebie.
Chyba faktycznie -:) w ciemnym bunkrze, z laptopem przy pasze, można pisać-:)
Pozdrowienia!
Annie Magdalenie poświęciłam drugą część. Bardziej żal mi kobiet, które kochały i musiały pożegnać swoich mężów, czasem kochanków. Ich rola niby nikła, nieznacząca. Zanurzeni w egocentryźmie, zapatrzeni w siebie zapominamy o najważniejszym. Przykre, boli.
Podoba mi się twoja wypowiedź.
Od siebie dodam, że można pić-:) ale upijać należy Nasze krasnoludki. I wtedy dzieją się, rzeczy niesłychane-:)
Pozdrowienia!
- wszystko jest stanem umysłu - takie słowa napisał do mnie młody człowiek, który na Fb przeczytał mój wiersz.
Jego słowa więcej znaczą niż... niech każdy sam sobie odpowie.