niemiłosiernie wyje wiatr
jak pies uwiązany na łańcuchu
drzewami tarmosi ze złością
sfrustrowany jakiś dzisiaj
pokłócony z jesienią przyleciał
przetrzepał drzewa powrzucał
ostatnie liście pod płoty ludzi
bez czapek wytargał za włosy
deszczem pokropił niepokornych
i pogonił do domów
poszumiał jeszcze troszkę
i przeszła mu cała złość
wrócił uspokojony przytulił się
do swej jesiennej żony
oczy jej wytarł suchym listkiem
i po co te nerwy zamruczał
i patrzy tak zapatrzony
zmierzwiony wczorajszą wichurą
jesienne przywiewa peony
olśniony jej piękną naturą