dla Oliwiera

marzena

 

dwa anioły nad miastem
połączyły dłonie
bose, w nocnych koszulach
otwierają okna
nie zamykaj

położą roztargnione
głowy obok
zmęczonego płaczem
chłopca
Niedługo w dolinie Muminków

zrobi się ciemno, chłodno i cicho.

a ty zapomnisz

szczebelki łóżka
jak drabina prowadzą

są miejsca pełne tajemnic
- Czy to jest koniec świata?
- zapytała mała Mi ciekawie.

może pójdziemy razem przed siebie
nie znając twarzy patrząc tylko w oczy

 

Postaraj się być grzeczna, bo

teraz

już na pewno niedługo

pójdziemy wszyscy do nieba.

 

- Do nieba? - powtórzyła Mi

- Musimy iść do nieba? A

jak się można stamtąd

wydostać?

widzimy swoje odbicie
mchy tulą mgły rozpuszczają
strach
trzeszczy pod stopami

***

 

 

moje nogi w samochodzie
niespokojne
oczy widzą pola kukurydzy
kiedyś w rowie spotkałam psa
urwał się z uwięzi
nie uciekł
rwał wygładzone spawy
rwał skórzaną wrośniętą
obrożę
wyskoczę lub odlecę
wszystko jedno
moje nogi niespokojne

w klatkach z silnikami
w spalinach pośpiechu
smrodzie spoconych
ciał
odrywam doklejone paznokcie
rzęsy moje własne
czarne rzęsy kapią kroplami smoły

system mnie określa
jestem psem
suką zerwaną z łańcucha

 

 


 

 

marzena
marzena
Wiersz · 15 września 2020
anonim