wieczorem

marzena

 

kiedy dotykam moich
włosów
małe kosmyki zakręcają
się na palcach
to chyba jedyna chwila
którą pamiętam

było dobrze, głaszcząc moją głowę
wiedziałeś jak szybko
mijają sekundy

czy można złapać motyla
za skrzydła
tak aby przeżył
został wbrew naturze

jak moja jesienna
magnolia
uwolniona z ramion bluszczu
znów zakwitła

tak słowom twym daję wiarę
bez obaw
płaczę z wierzbą która traci liście

znów jestem śmieszna
lecz prawdziwa

 

***

 

ciemność stołu
ciemność kartki
ciemność słowa

ciemność słońca

czeka
by zniknąć

kąsają owady rozrastają się wady
modlitwy romansują z przekleństwami
rany świecą nad ranem –
tak wschodzi codzienność
stołu
kartki
słów

słońca

można to przetrwać
jedynie w twoim uśmiechu

 

 

Stefan Jurkowski O świcie

 

 

marzena
marzena
Wiersz · 16 września 2020
anonim
  • Konrad Koper
    Filozoficzny...

    · Zgłoś · 4 lata
  • marzena
    Konrad po prostu się uśmiechnij.

    · Zgłoś · 4 lata
  • marzena
    Który słaby, ten na górze czy ten na dole? :-)
    Hrabiemu nie podoba się, no tak seksu brak, moczu brak, włosy na głowie, a łono może bez włosów :-) wyobraźnia nie działa? :-)

    · Zgłoś · 4 lata
  • Abi-syn
    Delikatny liryk z wierzbą i czasem (jesienią), która łasi się wraz z liśćmi o prawdę

    · Zgłoś · 4 lata
  • marzena
    tak o prawdę, masz całkowitą rację...

    · Zgłoś · 4 lata