mamo

marzena

 

dlaczego kurtki tak
przemakają, spod kół deszczowa woda

bryzga na starych ludzi

obmywa

rany samotnością


deszcz nie rozpieszcza, zimne palce piszą listy
niebieskie szkła okularów zmniejszają rzeczywistość


nadal pada, obawiasz się że ten dzień się rozpuści
i będziesz jeszcze bardziej samotna


 

- przepraszam pana z którego

peronu odchodzi pociąg do lepszego świata?

na ścianach wiszą klepsydry
czarno białe bez informacji, odjeżdża

spóźniona lokomotywa

konduktorzy wyłapują pasażerów na gapę
wychodzisz, a pociąg w biegu
a tory jak sen

 

Budziła się wcześnie rano. Jeszcze słońce leniwe i bez chęci podnosiło chmury nad horyzont.

Otwierała bramę i powoli obchodziła wszystkie groby. Każdy miał znaczenie, każdy potrzebował uwagi i skupienia. Jej pomarszczone dłonie, wyschnięta skóra twarzy nie miały znaczenia.

Zmarli nie oceniają wyglądu, dla nich liczy się tylko pamięć.

Najgorzej było jesienią, opadające suche liście i skurczone chłodem kwiaty wciąż zaśmiecały alejki i przygaszone płyty grobowców. Pracy było aż nadto. Niestrudzona zbierała zużyte świece, rozsypane płomyki które nie mogły odnaleźć bliskich. Pomagała jak mogła, ze wszystkich sił.

Dzisiaj kaplica jest nieczynna. Zamknięte drzwi nie wpuszczają do środka stojących w kolejce.

 

Gdzie przeczekać ten chłodny i deszczowy czas. Ona wie, jak uspokoić wystraszone dusze.

Przygarnie i wyjaśni dlaczego nikt nie widzi jak marzną.

Najgorzej wytłumaczyć dziecku. Nadal bawi się grzechotką, nadal trzyma w dłoniach lalkę.

Taką szmacianą. Jest jeszcze problem z miesięcznym niemowlakiem. Ktoś nierozważnie katował i uszkodził oczy.

Pracy jest aż nadto.

 

 

 

niektórzy ludzie nigdy nie wpadają w szał

jakie muszą mieć beznadziejne życie

Zupełnie jak, czasami, ja potrzebowałam

cmentarza

 

 

 

 

 

 

marzena
marzena
Wiersz · 26 września 2020
anonim
Usunięto 1 komentarz