W stronę nieba

victor51

To była mała stacyjka z drewnianym daszkiem
przy wejściu, jaskółki przycinały nad nią przestrzeń, 
rosnącą z sapaniem nadjeżdżającego pociągu.

 

Zaraz za nią otwierał się bór z drogą pokrytą 
białymi obłokami pyłu, przez który z trudem
przebijały się głosy znużonych latem ptaków.

 

Jeszcze kilka zakrętów i stawaliśmy
przed wielką lśniącą płaszczyzną wody,
wiatr płynął po niej fugami Bacha 

 

z czerwonym kontrapunktem dachu leśniczówki. 
Niebo zamieniało się w otchłań miękkich 
nocy, smaku ognia i spełnionych pragnień. 

 

Żagiel łódki głębokim oddechem obiecywał 
budzenie dnia gwiazdami, wyskakującymi
spod kopyt brodzącego o poranku łosia. 

 

Kiedy spoglądam w stronę stacyjki,  
znów słyszę sapanie jadącego pociągu

i staje się, jakbyśmy byli.

 

victor51
victor51
Wiersz · 27 września 2020
anonim
  • marzena
    wspomnienia, najważniejsze zachować te chwile, które nas zbliżają
    stacyjki, można do nich wracać bez końca :)

    · Zgłoś · 4 lata