kocham cię cichości moja
i ty mnie kochaj w bezmiary
cichości
choć platonicznie czasami
kochaj mnie cichości moja
gdy siedzę sobie tak w drewnianych ławach
w błogostanach na zawsze tu danych
naczynie przede mną
niebiańskość
poi zlęknioną wygłodniałą duszę
miłowaniem
co go nikt nie pojmie
nigdy nie szuka poklasku
nagle milknie cichość ma z impetem
puls przyspiesza bezwiednie
szaleje
strumyk chłodu co muskał mą szyję
w posmak spoconego ciała się zmienia
pogubiony w doniosłych intencjach
znużony położyłem krzyżyk...