Podróże: Symferopol – Bachczyseraj

Janusz Gierucki

Z Symferopola wypłynęliśmy na roślinny przestwór oceanu
autobus nurzał się w zieloność i jak łódka brodził
pośród dziur w drodze i krzewów nieznanych-
ostrowów powodzi
powoli zmierzaliśmy do Bachczyseraju.

Wizja Seraju z książek i czytanek
podróż magiczną czyniła ponad rzeczywistość
niewygodę maszyny i twardość siedzenia-
lecz wyobraźnia zmieniała to w podróż latającym dywanem.

Patrząc okiem wieszcza wszystko widziałem z góry
w ciszy ciągnące żurawie i kędy się motyl kołysa się w trawie
wąż zaś śliską piersią dotykał się zioła..
W takiej ciszy! - tak samo ucho natężałem ciekawie
aż usłyszałem głos przyjaciółki do rukowoditiela
- Jedźmy dalej, przecież nikt nie woła!

Aż podróż dotarła do Girajów dziedziny!
Ujrzeliśmy tam zmiatane czołem baszów ganki i przedsienia
Sofy, trony potęgi, a także miłości schronienia
które teraz przeskakuje szarańcza, obwija gadzina...

Pośród okien różnofarbnych powoju roślina
Wdzierając się na głuche ściany i sklepienia
Zajmuje dzieło ludzi w imię przyrodzenia
I pisze Balsazara głoskami ``RUINA''...

Zaś tylko w środku sali wycięte z marmuru naczynie;
To fontanna haremu, dotąd stoi cało
I perłowe łzy sącząc woła przez pustynie:

Gdzież jesteś, o miłości, potęgo i chwało?
Mieliście trwać na wieki, lecz źródło szybko płynie...
O hańbo! Wyście przeszły, a źródło zostało''.

Podobnie z wieszczem było, a teraz i z nami-
Zatem gdzie my i wieszcz, woskriesienia dostupim?
Wsio w Rossiju ujechało..!

Znaczit my wsie tiepier ot nowa kommunisti ???

 

 

Janusz Gierucki
Janusz Gierucki
Wiersz · 2 października 2020
anonim