Miriam

marzena

hatha

 

włożyłaś dłoń do kieszeni
była w niej zmięta chusteczka i okruchy
każdy z innym imieniem

pomalowane na niebiesko

nie zaglądaj do szafy i szuflad,

może on tam jest pod postacią embrionu
niezdolny do samodzielnego życia


wciąż patrzy
patrzy jak cumujesz łódź
oddychasz cofając czas
urodzona bez skazy
bez płci
twarz oblana kwasem
przypomina jak bardzo
jesteś kobieca


 

 

marzena
marzena
Wiersz · 7 października 2020
anonim